Przemysław Łuszczewski: Od dwóch tygodni nie możemy trenować 5na5

,

Lista aktualności

Przemysław Łuszczewski: Od dwóch tygodni nie możemy trenować 5na5

KSK Qemetica Noteć Inowrocław przegrała w tym sezonie we własnej hali już po raz trzeci. Tym razem lepsi od inowrocławian byli koszykarze GKS-u Tychy, którzy zwyciężyli 83:75. O przyczynach porażki swojego zespołu, na pomeczowej konferencji prasowej, opowiadał trener Przemysław Łuszczewski.

Obraz

,

Sebastian Bożenko, koszykarz GKS-u Tychy: Najpierw chciałbym podziękować drużynie z Inowrocławia za spotkanie, moim chłopakom za walkę i za to zwycięstwo. Byliśmy dzisiaj bez naszego lidera Tomka Śniega, myślę, że możemy mu zadedykować to zwycięstwo. Bardzo się z tego cieszymy. Myślę, że to jedno z lepszych moich spotkań, ale myślę, że to zasługa całej drużyny, że dzisiaj na tym bardzo ciężkim terenie w Inowrocławiu zawsze tutaj ciężko się gra, mają dobry zespół. My dzisiaj graliśmy troszeczkę falami. Mieliśmy momenty, że graliśmy bardzo dobrze, a później był taki długi przestój, że naprawdę nic nam nie wychodziło, jakbyśmy byli kompletnie innym zespołem. Myślę, że wytrzymaliśmy to fizycznie jak i mentalnie, bo tutaj wiadomo, jak Dylan Frye trafi jedną, drugą trójkę, to robi się gorąco i na trybunach, i w całej hali. Myślę, że to wytrzymaliśmy i bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa.

Tomasz Jagiełka, trener GKS-u Tychy: Dziękuję Noteci przede wszystkim za spotkanie, za trudne spotkanie, bo myślę, że to mentalnie dla obydwu zespołów był to trudny mecz. Wiadomo, że my po dwóch porażkach i to ostatniej porażce u siebie bardzo chcieliśmy się zrehabilitować. Niestety te plany też pokrzyżowała nam choroba Tomka Śniega i w ostatnich dniach nie było łatwo, ale to nikogo nie tłumaczy, mamy tak szeroki roster, że Sebastian dzisiaj świetnie się wywiązał z tego zadania i za to wielkie gratulacje dla niego. Nie można szukać też usprawiedliwień, bo każdy ma jakieś swoje problemy. Natomiast wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwe spotkanie, bo Noteć też potrzebuje zwycięstw, jest strasznie niebezpieczna u siebie. Widzieliśmy te mecze z Poznaniem, widzieliśmy mecz z Katowicami, gdzie tymi szalonymi rzutami, tak jak Sebastian powiedział, potrafili wrócić do spotkania. Przede wszystkim ta gorąca publika tutaj na pewno dodaje wiatru w plecy zawodnikom. Całe szczęście to my dzisiaj zachowaliśmy chłodną głowę w końcówce i naprawdę trafiliśmy, nie wiem czy trudne, bo dla Szczypka i Seby to nie są trudne, ale ważne rzuty na pewno. Dzięki temu po tym granym falami, jak Sebastian powiedział, spotkaniu wygrywamy. Strasznie się z tego cieszymy, ale myślę, że jesteśmy świadomi tego, że to nie jest ten styl, który chcemy prezentować i do perfekcyjnego stylu jeszcze nam dużo brakuje. Całe szczęście tutaj nie są punkty za styl, a za zwycięstwo, więc trzeba wyczyścić głowę, odpocząć i wrócić do treningów i przygotowywać się do kolejnych spotkań. Jeszcze raz brawa dla mojego zespołu i dziękuję Noteci za spotkanie.


Radosław Trubacz, koszykarz KSK Qemetica Noteci Inowrocław: Zaczęliśmy gdzieś tam, myślę, że początek za słabo w obronie, bo za dużo tych punktów. Poprawiliśmy to od razu w drugiej kwarcie i był wyrównany mecz gdzieś tak do trzeciej kwarty. No i w tej trzeciej kwarcie za dużo strat zrobiliśmy, bo nie daliśmy sobie w ogóle szans na zdobycie jakichś punktów. Przez te straty jest później dużo ciężej wrócić do obrony i ustawić obronę. Myślę, że w tej obronie 5 na 5 akurat sobie dobrze radziliśmy i więcej tych punktów z szybkiego ataku nam rzucali niż z tego ustawionego i to był główny powód tej porażki dzisiejszej.

Przemysław Łuszczewski, trener KSK Qemetica Noteci Inowrocław: Na pewno ciężko po takiej porażce oceniać to wszystko na chłodno, ale tak jak tu Radek wspomniał, słabo weszliśmy w mecz i zaraz może powiem jakie są też przyczyny, że tak wyglądamy trochę falowo, ale tak jak mówię, zrobiliśmy 3 czy 4 straty takie może trochę wymuszone pod mocnym naciskiem, ale o tym było dużo rozmowy. Dużo było nawet klipów wideo jak agresywnie grają Tychy. Nie byliśmy na to gotowi chyba bardziej mentalnie niż fizycznie i przez te kilka głupich strat na początku źle weszliśmy w mecz. Dopiero jak zaczęliśmy my stawiać takie warunki w obronie jak postawiły nam na początku Tychy to mogliśmy wrócić do tego meczu w drugiej kwarcie i tak naprawdę gra się wyrównała i mogliśmy powalczyć jak równy z równym. W trzeciej kwarcie jeszcze gdzieś walczyliśmy, ale to jest przy takim bliskim meczu, że tak powiem. Oczywiście już w końcówce jest różnica 8 punktów, ale w bliskim to już waży każde posiadanie. My gdzieś zrobiliśmy w ataku jakąś… chcieliśmy pójść na backdoor’a, zrobiliśmy stratę, a oni później nam trafiają trójkę. To już liczy się praktycznie podwójnie. Później gdzieś robimy, jakiś popełniamy błąd, oni nas dobijają trójką i ciężko gdzieś tam wrócić i dogonić ten mecz.

Jeśli chodzi o mecz, chodzi o przygotowanie do meczu już od dwóch tygodni nie możemy trenować pięć na pięć. To jest nasz bardzo duży problem i teraz chcę to powiedzieć, bo tak naprawdę Alan nie trenował przez dwa tygodnie. On wczoraj mógł potruchtać tak naprawdę i dzisiaj powiedział, że jak jest potrzeba to wyjdzie zagrać. I o tym nie mówimy, bo nie chcemy mówić przeciwnikom, że Alan na przykład pojechał tylko i wyłącznie na stracha, jak to się brzydko potocznie mówi, że miał tylko wyjść i się poruszać na rozgrzewce. Wyszły jeszcze jakieś dodatkowe tam rzeczy i Alan się nawet nie przebierał. Nie możemy trenować pięć na pięć z tego względu. Wiadomo, że Szymon, to jest dwóch graczy z jednej pozycji, której nam brakuje. Radek pomaga na pozycji cztery, na której nie jest potencjalnie zawodnikiem silnym skrzydłowym. I Michał Grzesiak, który też stara się pomóc na tyle, ile potrafi na pozycji numer cztery z silniejszymi, większymi zawodnikami. I tak staramy się trenować pięciu na pięciu z Antkiem Gawareckim, który musi przejść wtedy na pozycję trzy.

Niestety w ciągu tych dwóch tygodni trzech albo czterech graczy nawet podkręciło kostki więc my zaczynamy trening i po pięciu minutach gry pięć na pięć. Damian Ciesielski w poprzednim tygodniu Darell Harris, w tym tygodniu Piotrek Lis skręcili kostkę i nasza gra pięć na pięć tego dnia kończy się po pięciu minutach. Następnego dnia nie możemy zagrać pięć na pięć, bo nawet przy zatejpowanej stopie jest taki ból, że nie możemy. No jest nas dziewięciu. Moje zdrowie nie pozwala na to, żeby pomóc chłopakom. Jacek, mój asystent także. Więc jest nas dziewięciu i biegamy i rzucamy do kosza. Ciężko później, jeżeli na treningu nie przećwiczy się bardzo agresywnej obrony, taką jak Tychy od początku sezonu stosują, ciężko później na treningu coś takiego wprowadzić, bo to jest obawa, że zaraz komuś coś się stanie. Próbujemy grać pięć na pięć.

Ja już w ogóle modlę się, żeby np. Darellowi Harrisowi nic się nie stało. No bo jeżeli on by wypadł lub ewentualnie Sebastian Rompa, to mamy jednego wysokiego gracza i pozostałych obrońców. Ta liga już jest taka mocna i każdy zespół praktycznie, że nasze funkcjonowanie przez ostatnie dwa tygodnie, to można powiedzieć, że mogliśmy porzucać, poruszać się, starać się nowe zagrywki, starać się przygotować na przeciwnika, ale niestety to się nie da po prostu funkcjonować, jeżeli nie możesz pograć pięć na pięciu od dwóch tygodni. I to, że jeszcze jakoś tam funkcjonujemy i walczymy, bo też można było powiedzieć, że też utrzymywaliśmy dobry poziom w Starogardzie do trzeciej kwarty, no to chwała zawodnikom za to, ale nie da się pewnych rzeczy oszukać i na boisku takie rzeczy wychodzą.

Starają się ci, którzy mają jakąś formę, którą budowali od początku sezonu, ale to często jest tak, że ktoś, kto nawet wraca po kontuzji, czy już pokazuje lepszą formę na treningach, zaraz wypada na dwa, trzy dni, bo na przykład ma podkręconą kostkę. Mówię tu o naszych problemach, bo mam nadzieję, że Alan już wróci na następny mecz i chociaż on może pomóc na tej newralgicznej pozycji, gdzie się traci dwóch zawodników z jednej pozycji. Mam nadzieję, że się nie dowiem, że w poniedziałek go dalej to kolano boli i że będzie mógł z nami potrenować i będziemy mogli normalnie pracować, bo takiej sytuacji nie mieliśmy w poprzednim sezonie, bo mieliśmy nawet dodatkowych zawodników. Mieliśmy Antka, który grał w Kruszwicy i też czasami nam pomagał, więc my mamy teraz 12 zawodników.

Mateusza Stańczuka też chciałbym, żeby został w tym klubie. Jankowi Fajferowi zaproponowaliśmy trenowanie w tym klubie, oni woleli wybrać dwa treningi w tygodniu i niedługie wyjazdy. Myślę, że tu Mateusz się nie zdenerwuje, bo przytaczam jego słowa, ale tak mi powiedział przed tym sezonem. Mamy sytuację, jaką mamy. Jesteśmy w ciężkiej sytuacji i mam nadzieję, że jeżeli wrócą zawodnicy kontuzjowani do treningów, to nasza gra będzie dużo lepsza po pierwsze i wrócimy do dobrej gry, co może skutkować, że będziemy zwyciężali.

Szymon, optymistycznie może zagrać w Łańcucie, ale to optymistycznie. Na pewno to jest ciężki przeciwnik, który ma wartościowych zawodników i nic nam nie pozostaje, tylko i wyłącznie walczyć. Chcielibyśmy, tak jak wcześniej wspomniałem, wrócić do grania 5 na 5 na treningach, bo w systemie 4 na 4 czy 3 na 3 to ciężko coś wdrożyć.