Roman Skrzecz: Graliśmy jak zespół

,

Lista aktualności

Roman Skrzecz: Graliśmy jak zespół

Żubry Abakus Okna Białystok były bardzo blisko pierwszego zwycięstwa w trwajacym sezonie Pekao 1 Ligi Mężczyzn, jednak końcówka nalezała do Kotwicy Port Morski Kołobrzeg, która wygrała 76:74. Pomimo kolejnej przegranej baiłostoczanie wierzą, że już wkrótce zła karta się odwróci. 

Obraz

,

 

Roman Skrzecz, trener Żubrów Abakus Okna Białystok: Gratulacje dla zespołu Kotwicy. Jeżeli chodzi o nasz zespół, no niestety porażka. Porucznik Borewicz jednak zadzwonił. Z gry przez trzydzieści parę minut można być zadowolonym. Niestety słabo weszliśmy w mecz, to w dużym stopniu ustawiło od razu 10 punktów, natomiast jeżeli chodzi o granie w końcówkach, no niestety za szybko podejmowaliśmy decyzje rzutowe. Można było grać dłużej, cierpliwiej. Brakuje doświadczenia w porównaniu chociażby do zawodników z Kotwicy i myślę, że to zdecydowało porażce. Szkoda. Cieszy to, że graliśmy jak zespół, broniliśmy jak zespół, walczyliśmy jak zespół i to daje pewien optymizm w tym wszystkim. Pozostaje odpocząć i przygotować się do następnego meczu.

Karol jest z nami od bodajże trzech tygodni. Wielka szkoda, że nie udało się go nam zgłosić w pierwszym meczu, w którym mógłby zagrać w Stargardzie. Myślę, że takie przetarcie w Stargardzie dla niego by było jeszcze bardziej optymalne, jeżeli chodzi o ten mecz. Niestety, z tego co pamiętam, chyba cztery straty, ale to wynikające z tego, że on dopiero wszedł do zespołu. Myślę, że jego pozytywne nastawienie, jego olbrzymia chęć współpracy, a przede wszystkim umiejętności będą dla nas pomocne, natomiast brakuje dwóch, trzech meczów, myślę, żeby on w pełni wszedł i mógł stanowić jeszcze więcej dla naszego zespołu.

Każdy sukces czy porażka składa się z 40 minut meczu i tutaj wszystko po trochu złożyło się na tę porażkę. Dogonienie z -12 punktów, czy więcej, to wymagało naprawdę dużo sił. Natomiast granie w końcówkach, podjęliśmy rzuty, to też nie były rzuty jakieś wariackie, bo zarówno Rafał, jak i Krystian mieli otwarte pozycje i tylko efekt jest taki, że tak jak zaczęliśmy nie trafiając, tak samo skończyliśmy i to wpływa… Ja widzę jak trenujemy, co robimy na treningach i wiem, że każdy z tych zawodników, który podejmuje decyzje rzutowe z otwartych pozycji, są to dobre decyzje, brakuje skuteczności. Gdzieś jakieś fatum wisi, ale ja jestem przekonany, że prędzej czy później otworzymy się z tymi rzutami dystansowymi, że będzie to częściej wpadać. Myślę, że to jest tylko i wyłącznie w sferze mentalnej, a nie umiejętności indywidualnych.

Roman Janik, koszykarz Żubrów Abakus Okna Białystok: Myślę, że o meczu trener powiedział już wszystko. Ja bym chciał tylko powiedzieć taką krótką anegdotę, historię, jak kilka lat temu grałem w Pruszkowie ze składem, który był stawiany raczej na spadek albo na dolne rewiry tabeli i faktycznie zaczęliśmy 1-7, nie było kolorowo. Natomiast po tym 1-7 graliśmy 9 meczow z rzędu, wylądowaliśmy w playoffach. Opadliśmy w playoffach w pierwszej rundzie ze Słupskiem, który na tamten czas zrobił awans.

Grałem w drużynach, które były blisko spadku, jak byłem młodszy, grałem w drużynie, która spadła, grałem w playoffach, coś tam mi się udało poskakać po różnych miejscach tej tabeli i wiem jedno, jeszcze to nie jest moment, w którym powinny nam drżeć ręce i na pewno nie chcemy do tego momentu doprowadzić. Ja wierzę w całą naszą drużynę, jestem pewien, że każdy z tych chłopaków za mnie, tak jak ja za nich skoczyłby w ogień na ten moment, taką mamy atmosferę i nie chce mi się wierzyć, że ta karta jeszcze do nas nie wróci. Oczywiście w pełni żartem, ale że bogowie koszykówki nam oddadzą albo im zabierzemy koniec końców.
Tym bardziej, że tak jak trener powiedział, naprawdę pracujemy. Mógłbym jeszcze dodać, że trzeba zrobić wszystko, żeby faktycznie to fatum spadło. Ja zdecydowanie od początku sezonu mijam się z tymi procentami, natomiast doświadczenie mówi mi, że to jest jeszcze kwestia dosłownie chwili i w ogóle się tym nie przejmuję i tak samo z resztą chłopaków, więc mój komentarz jest taki, że nie ma co już myśleć o tym meczu, tylko tak jak trener powiedział, odpocząć, spotkać się we wtorek i skupić się na kolejnym spotkaniu.

Filip Małgorzaciak, Kotwicy Port Morski Kołobrzeg: Dobry wieczór, gratulacje dla drużyny z Białegostoku za ciężkie warunki postawione dzisiaj, chociaż tak na gorąco my zaczynamy mecz bardzo dobrze, bo serią 9-0, potem kwarta kończy się +11, wychodzimy później na 13-15 punktów i nagle siadamy, co jest złym znakiem troszkę, bo albo odpuściliśmy, albo uwierzyliśmy, że już się wygrało.
Potem się dzieje tak, jak się dzieje. To jest pierwsza liga, po długiej podróży takie mecze właśnie tak wyglądają. Fajnie, że udało nam się w końcówce to przepchnąć, szacun dla Mikołaja Kurpisza, że mimo tych niecelnych rzutów wziął te dwa ostatnie i tak naprawdę ustawił mecz.

Rafał Frank, trener Kotwicy Port Morski Kołobrzeg: Dobry wieczór, na pewno fajnie, że wytrzymaliśmy w końcówce i troszkę więcej doświadczenia pomogło nam zrobić tych kilka posiadań defensywnych poprawnie i wykorzystać też atak. Suma summarum zaczęliśmy bardzo dobrze ten mecz. Wiedzieliśmy, że będzie taka sytuacja, że możemy nie trafiać na otwartych rzutach. Musimy przede wszystkim skoncentrować się na obronie i ta obrona funkcjonowała naprawdę okej. Kilka szczęśliwych rzutów też za trzy punkty dla gospodarzy. Rzutów widać 13-5. Oczywiście rzucili 13 trójek, my tylko 5 i naprawdę mieliśmy kompletnie otwarte rzuty, więc to jest taka koszykówka, że jeżeli nie trafimy kompletnie otwartych rzutów, to czasami gdzieś tam potem troszkę się jakby człowiek myśli, kombinuje i gdzieś tam trzeba wtedy balans znaleźć, poszukać jakiejś kontry, poszukać jakiegoś layupa, spenetrować, zaatakować osobiste. Tutaj 74 punkty straciliśmy, więc i to przy 13 trójkach gospodarzy. Dla nas nie jakiś kompletny mecz w ataku. Mieliśmy problemy z naszą skutecznością, troszkę z rotacją, ale suma summarum bardzo się cieszę, bo takie mecze pokazują, że w każdym momencie są różne sytuacje meczowe i musimy te mecze wygrywać, więc tutaj bardzo się cieszę, że w końcówce zachowaliśmy zimną krew i ten mecz przechyliliśmy na swoją stronę. Gratulacje dla gospodarzy za walkę, za to, że się nie poddali do samego początku. Nie położyli się, zresztą wiedzieliśmy, że jeżeli chcemy grać normalny mecz, to musimy go zamknąć jak najszybciej, nie w czwartej kwarcie, bo jeżeli mecz będzie otwarty do czwartej kwarty, to potem są takie właśnie sytuacje jak są. Może być zmęczenie, mogą być niecelne rzuty i gdzieś tam troszkę nerwówka, ale suma summarum bardzo się cieszymy, że będziemy mieli długą podróż i wracamy do Kołobrzegu ze zwycięstwem. Gospodarzom życzymy powodzenia w dalszych meczach, a my koncentrujemy się na kolejnych spotkaniach.